A bo tak doradza pani Elżbieta Ławczys na blogu Dwujęzyczność a my jej wierzymy bo to co mówi działa. Nie robimy nic na siłę i nie ma mowy o formalnej nauce czytania czy, nie daj boże, pisania. My po prostu bawimy się literkami, które nas zewsząd otaczają walając się po podłodze i meblach, wisząc na lodówce i lepiąc się do kafelków w łazience. Traktujemy je jakby były kolejnymi zabawkami i nazywamy jak wszystkie inne otaczające nas rzeczy. A wszystko po to, żeby nasz Dwujęzyczek nauczył się czytać po polsku zanim pójdzie do tutejszej szkoły i angielski stanie się jego dominującym językiem. Po więcej na temat "a po co, a na co i dlaczego" odsyłam na wyżej wymienionego bloga oraz na stronę profesor Jagody Cieszyńskiej i forum Centrum Metody Krakowskiej.
A pani z konsulatu dalej swoje: " I tak jak pójdzie do przedszkola to będzie wolał mówić po angielsku." Jesteśmy świadomi, że dwujęzyczność wymaga motywacji, konsekwencji, determinacji i wiele wysiłku. My wierzymy, że warto poświęcić jej czas. A jak to będzie w praktyce? Pożyjemy, zobaczymy.
A pani z konsulatu dalej swoje: " I tak jak pójdzie do przedszkola to będzie wolał mówić po angielsku." Jesteśmy świadomi, że dwujęzyczność wymaga motywacji, konsekwencji, determinacji i wiele wysiłku. My wierzymy, że warto poświęcić jej czas. A jak to będzie w praktyce? Pożyjemy, zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz