13.12.2015

Wczesna nauka czytania ma sens

Najpierw się u nas nic nie działo, potem niewiele się działo, a ostatnio bum - nie ma dnia bez akcji i reakcji, postępów i postępków. Wreszcie jest o czym znowu pisać.



Daniel wałkuje podwórko

Całe lato i wczesną jesień mieliśmy przechlapane przez okrutne ząbkowanie. Wychodziły i wyjść nie mogły wszystkie trójki i czwórki. Nie obeszło się bez zarwanych nocy, niekończącego się noszenia i ogólnie kiepskiego humoru. W zasadzie zawiesiliśmy wszelkie zabawy i edukacyjne eksperymenty bo Daniel miał to wszystko w nosie. Większość czasu spędzaliśmy przytuleni na kanapie lub w łóżku czytając, a wieczorami, nadal przytuleni, tańczyliśmy do ulubionych piosenek (czytaj: nosiłam Daniela godzinami a on grymasił, a to że piosenka nie taka, a to że nie podskakuje zbyt żwawo).


Na przełomie października i listopada byliśmy na wakacjach (o czym napiszę w osobnym poście), Daniel skończył wtedy 16 miesięcy, wylazły mu wszystkie dokuczające zęby, wrócił humor i ze zdwojoną siłą chęci do zabawy. W ciągu kilku tygodni zdobył całe multum nowych umiejętności i rozgadał się tak, że na każdym kroku nas totalnie zadziwia. Wreszcie widać też rezultaty naszej nauki czytania. Nagle, z dnia na dzień okazało się, że nasz urwis nie tylko rozpoznaje ale i potrafi nazwać wszystkie samogłoski i większość wyrażeń dźwiękonaśladowczych z zeszytów “Kocham czytać” ( < link do księgarni internetowej). Stało się dokładnie tak, jak czytałam na wielu blogach, że przez długi czas nic nic nic i nagle bum - buzia się nie zamyka.

Zanim Daniel osiągnął obecny poziom, czułam ogromną potrzebę by sprawdzić czy to co robimy ma sens i czy przynosi jakieś rezultaty. Nie wystarczało mi, że był zainteresowany i słuchał, chciałam namacalnych dowodów. Dwoiłam się i troiłam i kombinowałam jak przysłowiowy koń pod górę by wyciągnąć z niego dźwięki. A kiedy około dwunastego miesiąca zaczął wymawiać pierwsze samogłoski czułam niedosyt i czekałam z niecierpliwością na pierwsze wyrażenia dźwiękonaśladowcze. Wszystko to pomimo własnej intuicji, która nieśmiało podpowiadała, że na wszystko przyjdzie pora oraz pomimo świadomości, że  mózg dziecka musi osiągnąć pewien poziom rozwoju by zdobyć kolejne umiejętności.

Wreszcie doczekałam się na namacalne dowody na to, że wczesna nauka czytania ma sens. Naprawdę warto ćwiczyć czytanie kiedy tylko maluch ma na to ochotę. Nie trzeba robić tego regularnie i nie ma co sie przejmować tym, ze dziecko uporczywie chce czytać tylko jedna lub dwie wybrane strony. Nasz synek zaczął swoją przygodę z czytaniem kiedy miał zaledwie sześć miesięcy. Dziś ma prawie 18 miesięcy i mówi średnio jedno nowe słowo na dzień. Chętnie powtarza. Próbuje śpiewać. Czyta samogłoski i pierwsze sylaby wszędzie gdzie je widzi. Rozpoznaje coraz więcej wyrazów dźwiękonaśladowczych. Uwielbia czytanie i książki. A ja wreszcie wyluzowałam. Spokojnie brniemy do celu. Raz małymi kroczkami, a raz susami w siedmiomilowych butach. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz